piątek, 20 września 2013

Chapter one

Clary

Całą sobotę spędziłyśmy w domu, pakując się na wyjazd. Miranda pojechała na zakupy spożywcze, a ja kończyłam domowe porządki. Gdy byłam mała, nigdy nie rozumiałam po co musiałam sprzątać, skoro i tak nikogo nie będzie w domu. Dziwne, prawda? Cóż, jednak godzinę temu zabrałam się do pracy, a teraz nasz dom wręcz lśni! Walizka Miran stała spakowana w hallu już od południa. Moja walizka leży w mojej sypialni otwarta i czeka na zapełnienie jej. Jako że uwielbiam modę, to po prostu nie mogę się zdecydować, które ubrania wziąć ze sobą. No nie umiem! Czekam z tym na Mirandę, może mi jakoś pomoże. Trochę się zmęczyłam tym sprzątaniem, ale wypadałoby zostawić taki dom, bo jak wrócimy, to miło by było zastać ład i porządek. Przynajmniej będziemy mogły odpocząć, a nie wszystko ustawiać i czyścić.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Otarłam ręce z płynu do szyb i pobiegłam na ganek.
- Nie masz kluczy? - spytałam, ale od razu znalazłam odpowiedź. - Ehh, zapomniałaś. - zachichotałam po cichu.
- Będziesz mi to wypominać, czy może weźmiesz ode mnie te reklamówki? - podała mi dwie ciężkie torby, które szybko zaniosłam do kuchni.
- Jejku, ile ty tego nakupiłaś?
- Kochana, będziemy lecieć przez sześć godzin, a wiesz przecież ile ja jem. - poprawiła grzywkę i pokazała swoje piękne białe zęby. Faktycznie, Miranda dużo je. Czasami aż za dużo. Dziwię się tylko temu, że chociaż pochłania takie ilości jedzenia, to w ogóle nie przybiera na wadze. Też bym tak chciała. Ale to niemożliwe. Ale jakoś działam... Pff, jakoś. Po prostu nie jem za wiele. Tylko nie myślcie, że jestem jakąś wariatką, która dla sławy chce wyglądać jak patyczak! Jem, ale z umiarem. Tyle.
- Mirando, przecież lecimy biznes klasą. Więcej tam dostaniesz za darmo, niż kiedykolwiek kupisz w super markecie.
- Ahhh, zapomniałam o tym. No nic, zostawimy to na nasz powrót do domu.
- Dobrze, a teraz to ty musisz mi pomóc. - spojrzała na mnie pytająco. - Moja walizka leży na górze i pasowałoby coś do niej spakować. Niestety nie mogę się zdecydować, co do ubrań. Pomyślałam, że może będziesz chciała mi pomóc. - uśmiechnęłam się kącikiem ust.
- Hmm, i tak nie mam nic innego do roboty, więc z wielką chęcią Ci pomogę. Idź już na górę, a gdy rozpakuję zakupy, to od razu do Ciebie przyjdę.
- Ok. - pobiegłam do swojej sypialni i otworzyłam drzwi od mojej wielkiej garderoby. 




 Białe, gładkie ściany, białe i srebrne meble, do tego kolorowe ubrania, dodatki, buty, uwielbiam ten widok! Gdy byłam nastolatką, miałam dodatkową mniejszą garderobę na bardziej młodzieżowe rzeczy, ale oczywiście nadal ją mam, bo nie czuję się za bardzo "dorosła". Odsunęłam ciemną zasłonę, za którą znajdowały się rozsuwane szklane drzwi. Weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowały się różne czapki, trampki, itp. Otworzyłam jedną z szaf, w której z góry na dół poustawiane były deskorolki. Tak, zgadza się. Byłam skatem. A nie, przepraszam. Nadal nim jestem. Tylko teraz akurat za często z domu nie wychodzę, bo od razu jakiś foto-reporter chce mi zrobić zdjęcie. W skate parku nie byłam odkąd moi rodzice nie żyją. Tamto miejsce za bardzo mi ich przypominało. To właśnie z nimi tam poszłam, i to właśnie oni widzieli moje zamiłowanie do skateboardingu. Wciąż pamiętam deskę, którą dostałam od taty na urodziny. Byłam bardzo podekscytowana, ponieważ to była moja pierwsza deska. Wcześniej pożyczałam je od znajomych ze szkoły, którzy również jeździli. A ja wreszcie mogłam do nich dołączyć na mojej własnej deskorolce! To było takie cudowne... No właśnie, było. Wolę już o tym nie myśleć, ani nie mówić. 
Po chwili do pokoju weszła Miranda. Od razu zamknęłam małą garderobę, i przeszłam do sypialni.
- To co, przygotowałaś już jakieś rzeczy?
- Wiesz... Myślałam przez chwilę... -  wzięłam walizkę, i powoli przeszłyśmy do szafy. - Wspominałam dawne czasy.
- Na przykład?
- Moje "nastoletnie lata". Gdy byłam skatem, gdy miałam przyjaciół, którzy i tak potem okazali się nikim, gdy moi rodzice żyli... Piękne czasy, prawda? - pociągnęłam nosem.
- Rzeczywiście. Kiedyś życie było super... Chociaż, jakby się tak nad tym zastanowić, to teraz jest jeszcze lepsze. Żadnych zakazów, żadnej kontroli, po prostu wolność. Możemy robić co chcemy. - zgadzam się z nią. Tamten świat był zupełnie inny niż teraźniejszy. Wtedy wszystko było magiczne, ale nie mogliśmy tak do końca zatracać się w tej magii, bo dzięki niektórym osobom ona po prostu nie istniała. Teraz jesteśmy "dorośli" i mądrzejsi, rozsądniejsi. Nie podejmujemy pochopnych decyzji, nie robimy nic, bo mogłoby nam lub komuś bliskiemu zaszkodzić. Jakby to powiedzieć, teraz... Myślimy.
- Ale pamiętaj o bezpieczeństwie. - pogroziłam jej palcem.
- Oh, no proszę Cię! Ty zawsze musisz robić wszystko inaczej! Nigdy nie próbowałaś przeżyć przygody? Spróbować czegoś mocniejszego? Ostrzejszego? Czegoś, co mogłoby na zawsze odmienić Twoje życie?
- Miranda, wiesz przecież że tak od dawna uczyli mnie rodzice. Nie chciałabym się im sprzeciwiać, przecież oni są dla mnie najważniejsi. Nigdy nie będę mogła zrobić czegoś, co mogłoby ich zaniepokoić, lub zdenerwować. Po prostu nie potrafię. Za bardzo mi na nich zależy. - odwróciłam się do niej plecami, bo już prawie się rozpłakałam.
- Wiem, że to jest dla Ciebie trudne. Ale zrozum, czasami jednak trzeba wykonać coś, co pokrzyżuje plany losowi, który zapewne chce nam zgotować jakieś kłopoty, czy problemy, z którymi nie będziemy mogli się uporać już do końca życia. Czasami trzeba powiedzieć "nie", taka szybka jazda bez trzymanki. - położyła swoją dłoń na moim ramieniu i pogłaskała je kciukiem.
- Kiedy nadejdzie taki dzień, to zapewne będę już w grobie...
- Oj no, Clary! Przestań żyć pod opieką kogoś, kto z pewnością chce, abyś była szczęśliwa i żyła życiem, którym ktoś Cię kiedyś obdarzył. Spróbuj choć raz przełamać nieśmiałość, bramę która zawsze Cię zatrzymuje, blokuje i odmawia pomocy. Spróbuj. Jeden, jedyny raz. - stanęłam przodem do niej, i spojrzałam głęboko w oczy. - I obiecaj mi, że zrobisz to podczas naszego pobytu w USA. - kompletnie nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć, a przede wszystkim co zrobić. Przecież nie jestem stworzona po to, by "rozrabiać", robić dziwne i szalone rzeczy, a potem mieć kłopoty, tylko po to, by szanować to kim jestem, kim byłam, kim zostanę, i oczywiście jak bardzo zależy mi na moich bliskich. Nie wiem, czy uda mi się wykroczyć poza granice spokoju i harmonii. Przydałaby mi się przy tym czyjaś pomoc, a mówiąc "czyjaś" mam na myśli Miran, która jest specjalistą w tej dziedzinie. 
- No dobrze, zgadzam się. Ale musisz mi w tym pomóc, bo bez tego w ogóle sobie nie poradzę. - Miranda otworzyła wszystkie szafy, kiwnęła dwa razy głową i posłała mi promienny uśmiech.

Ciąg dalszy nastąpi...

heheszki, wreszcie dodałam pierwszy rozdział c;
jestem mistrzem x
bardzo przepraszam czytelników, którzy aż tak długo czekali na nexta
mam nadzieję, że nie jesteście źli? 
nie chciałam zrobić nic złego :(
nie wiem, kiedy dodam następnego, ale postaram się jak najszybciej, choć to nie będzie łatwe...
mam teraz bardzo dużo nauki, i nie mam za bardzo czasu w domu, żeby wziąć zeszyt, lub usiąść przy komputerze, i zabrać się za bloga...
ale tego pisałam na lekcjach w szkole, więc z innymi pewnie będzie tak samo
do tego wolne przerwy, hmm to mogłoby jakoś być, cnie?
także tego, pozdro xx
p.s pamiętajcie o jednym ♥

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz