czwartek, 29 sierpnia 2013

Prolog

Clary

- Miran, masz jakieś plany na weekend? - spytałam przyrządzając kolację. Planowałam wyjazd do Stanów. Tak, wiem że to trochę daleko, i nawet nie mam żadnego mądrego powodu, żeby tam jechać, ale tak jakoś mnie naszło, z resztą po co mamy przez całe wakacje siedzieć w Mediolanie? Mieszkam tu już od 15 lat, znam to miasto jak siebie samą. Poza tym, nie ma żadnej opcji, żeby Miranda się nie zgodziła.
- Hmm, weekend? Spójrzmy na plan moich zajęć... - o nie, to nie wróżyło nic dobrego. Jej plan zajęć rujnował moje pomysły. Odetchnęłam z ulgą, gdy odwróciła się do mnie i szeroko uśmiechnęła. - Ojej, tym razem ci się udało, mam wolne! - aż podskoczyłam z radości i przygarnęłam do siebie przyjaciółkę.
- Super! - usiadłam przy blacie kuchennym i zaczęłam mówić. Wyjaśniłam jej wszystko, krok po kroku. Gdzie będziemy mieszkać, kiedy wyjeżdżamy i kiedy wracamy. Teraz tylko zostało mi modlić się, by się zgodziła.
- Wiesz... plan wydaje się być całkiem fajny, a...
- Proszę cię! Zgódź się! Chyba nie chcesz cały czas nudzić się we Włoszech? - wymachiwałam rękami.
- Clary, opanuj się! - złapała moje dłonie i mocno ścisnęła. - Clary! Ja przecież nic jeszcze nie powiedziałam... - spojrzałam na nią wzrokiem biednego małego kotka błagającego o wzięcie go z ulicy. - Ehh, zgadzam się, wariatko. - poczochrała moje włosy i pobiegła do łazienki. Uśmiechnęłam się do samej siebie i wróciłam do poprzedniej czynności.

Miranda

Trochę zaskoczył mnie pomysł Clary, ale pomyślałam, że super by było zobaczyć USA, zwłaszcza, że jedziemy do Los Angeles! Te plaże, te sklepy, te ulice... Ach, nie mogę się doczekać! Poszłam do łazienki, żeby przygotować się do wyjścia. W południe zadzwonił do mnie jeden z nauczycieli ze szkoły tanecznej, zdziwiło mnie to, ponieważ dziś środa, a w ten dzień tygodnia mam zawsze wolne. Ale cóż, to tak jakby mój szef, więc wolałabym przyjść, a nie grymasić jak dziecko. W łazience miałam już przygotowane ciuchy, więc szybko je założyłam, pomalowałam się, ułożyłam grzywkę i wyszłam. Kierowałam się w stronę przedpokoju, dopóki Clary mnie nie zauważyła i odezwała się:
- Wychodzisz? Myślałam, że zjesz ze mną kolację. - podeszłam do niej.
- Kochana, bardzo chętnie bym z tobą zjadła, ale dzwonił Gregorio i prosił, żebym przyjechała do studia. Naprawdę przepraszam... - otworzyłam drzwi wyjściowe - I smacznego. - posłałam jej szczery uśmiech i ruszyłam na przystanek autobusowy.

Schowałam komórkę i słuchawki do torebki i wjechałam windą na 2 piętro, gdzie znajdował się gabinet mojego "szefa". Zastukałam w drzwi, a po chwili stanął w nich wysoki, dojrzały mężyczna.




- Oo, witaj Mirando, jak miło cię widzieć. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry, Gregorio.
- Proszę, wejdź. - wskazał ręką czarną sofę, na której oboje usiedliśmy.
- Dziękuję. W czym mogę ci pomóc?
- Ach tak, posłuchaj dzisiaj odeszła Francesca, nauczycielka grupy wiekowej "6-9", trudno nam było rozstać się z tak dobrą tancerką, dzieci ją uwielbiały... - Pff, dzieci! Ja sama ją kochałam, była dla mnie wzorem do naśladowania, a teraz nagle odeszła? - Ale cóż, trzeba iść dalej. Myśleliśmy z innymi pracownikami, kogo by dać na jej miejsce, ponieważ szukanie kogoś nowego zajęłoby dużo czasu, a i tak dzieci do końca tygodnia mają odwołane zajęcia, więc nie chcielibyśmy tego przedłużać. Do rzeczy. Obgadaliśmy całą tą sytuację, obejrzeliśmy wszystkie nagrania z prób i występów, i znaleźliśmy kogoś wręcz idealnego na tę posadę. - wsłuchiwałam się w każde wypowiedziane przez niego słowo.
- Ojej, wybierzecie Mercedes? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale ja kontynuowałam. - O, a może Alberto? Nie, nie, to musi być Luca! Chociaż może... - Gregorio zaczął się ze mnie śmiać. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Och, ależ ty jesteś zabawna! Nigdy nikt mnie tak nie rozbawił! Widzę, że masz w sobie ogromny potencjał, i szacunek do innych uczniów. To również kwalifikuje cię do zostania nowym nauczycielem dla naszych dzieci.
- Dziękuję, to... Chwileczkę, ja mam zastąpić Francescę? Naprawdę? - wytrzeszczyłam oczy.
- Tak, naprawdę. Jesteś bardzo miła, nie ma z tobą żadnych problemów, zawsze komuś pomożesz, do tego jesteś świetną tancerką, i masz bardzo dużo pomysłów, na pewno sobie poradzisz. - dopiero wtedy to wszystko do mnie dotarło. Będę uczyć dzieci w szkole, w której sama się uczyłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Prawie podskoczyłam z wrażenia.
- O matko! Dziękuję, naprawdę bardzo ci dziękuję, Gregorio! - przytuliłam go przyjacielsko, i wstałam na nogi.
- Nie ma za co, zasłużyłaś na takie wyróżnienie. To co, widzimy się w poniedziałek? - całe szczęście, że o to zapytał! Inaczej nie przypomniałabym sobie w ogóle o naszym wyjeździe!
- Eee, Gregorio, jest taki jeden malutki problem. W niedzielę rano wyjeżdżam z przyjaciółką do USA. Ale oczywiście wrócę, nie martw się, nie będzie mnie tylko przez cały przyszły tydzień. Może da się znaleźć kogoś, kto zająłby moje miejsce przez ten czas? Nie chcę rozczarować moich nowych uczniów. - moich nowych uczniów, jak to wspaniale brzmi, prawda?
- No pewnie, zapytam Claudio, akurat ma wolne do końca lipca, ale może gdy usłyszy o trochę większej wypłacie, to na pewno się zgodzi. - zaśmiał się. - Miłego wypoczynku, i widzimy się za 2 tygodnie.
- Dziękuję, do zobaczenia. - uścisnęłam jego rękę i wyszłam. Kiedy stałam przed budynkiem, myślałam nad tym, co właśnie dzieje się w moim życiu.
- To najlepsze wakacje w moim życiu. - powiedziałam cicho i pojechałam do domu.

Ciąg dalszy nastąpi...

hehs, no i macie prolog :)
podoba się? wierzę, że tak
pisałam go na szybko, ale i tak się udał! 
oczywiście to tylko moja opinia, wasza może być zupełnie inna :)
zachęcam do komentowania, i widzimy się przy 1 rozdziale!