sobota, 12 października 2013

Chapter two

Clary

- Za 2 godziny mamy samolot, na lotnisku powinnyśmy być już 20 minut temu, a Ty co? Cały czas siedzisz w łazience, i układasz grzywkę... - siedziałam w salonie zniecierpliwiona. Byłam już przygotowana do wyjścia, ale Miranda w ogóle nie wychodziła z łazienki. Co kilka sekund słyszałam tylko dźwięki lakieru spryskiwanego do włosów. Nie chciałam spóźnić się na samolot, bo tak bardzo pragnęłam być już w słonecznym Los Angeles! Westchnęłam i przeszłam na moment do kuchni. Wzięłam butelkę wody mineralnej i szklankę, napełniłam ją bezbarwnym płynem i wlałam go w siebie. Chłodny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Przetarłam usta chusteczką i zarzuciłam kosmykiem włosów za siebie. Spojrzałam na zegarek.
- Miranda, no proszę Cię! Fryzura i tak Ci się zepsuje podczas lotu. - usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach od łazienki i wreszcie odetchnęłam z ulgą. - Ile można? - spytałam unosząc ręce nad głowę. Chociaż... może warto było tyle czekać. Przede mną stała prześliczna blond-włosa dziewczyna.





Spojrzałam na nią ze świeczkami w oczach. No po prostu wyglądała prześlicznie. Czasem zazdroszczę jej takiej urody.
- I jak? - wyrwał mnie z rozmyślań jej delikatny głos.
- Jesteś piękna. - uśmiechnęła się szeroko. - Wyglądasz olśniewająco.
- Dziękuję, Clary. Nic nie trzeba zmieniać? Na pewno? Bo jakby co, to mam jeszcze w łazience przygotowany strój awaryjny i...
- Nie, nie! Wszystko jest dobrze. - przerwałam jej. - Hmm, tylko wiesz co? Rozepnij kurtkę, bo to wygląda nie-estetycznie. - zrobiła to, o co ją poprosiłam i rozpięła jeansową kurtkę, pod którą znajdowała się biała bokserka z napisem "love will tear us a part". Uśmiechnęłam się na jej widok, ponieważ podarowałam ją Mirandzie kilka miesięcy temu. Tamtego dnia Simon zdradził ją z Kate. Nie miałam wtedy odwagi, żeby powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze. Tak, nie miałam odwagi. To nie jest dziwne. Ja po prostu nie jestem na tyle odważna, żeby mówić ludziom to, co nigdy nie było, nie jest i nie będzie prawdą. Tak nauczyli mnie rodzice, i tak już zostanie.
- Ohh, okej. Teraz jest dobrze?
- Jest idealnie, kochana. A teraz możemy już iść? - spytałam tupiąc nogami.
- A, właśnie. Chodźmy! - że co? Jezu, czasami nie rozumiałam, jak taka inteligentna, mądra i błyskotliwa dziewczyna może mieć tak niepoukładane w głowie. Ehh, młoda jest. Sorki. Młode jesteśmy. Od czasu do czasu są momenty zapomnienia i przejścia w totalne szaleństwo. To znaczy... Teraz to akurat mówię o Miran, bo ja, jak już wspominałam, nie jestem imprezowiczką. Nie jestem też zbytnio "duszą towarzystwa". Jeśli chodzi o wyjścia ze znajomymi, to wystarczy mi tylko wieczór, kawiarnia i cicha, spokojna pogawędka. Nic więcej. Nie potrzebuję dzikiej imprezy, żeby dobrze się bawić. Jest jak jest, i jak ma być, i jest doskonale. Niczego mi nie brakuje.
Opuściłyśmy dom, i zapakowałyśmy się do naszej... Przepraszam, MOJEJ limuzyny. W sumie to nawet nie wiem, czemu zaznaczyłam, że jest moja. Gdy na nią patrzę, to widzę siedzących w niej rodziców. Tak, to oni ją kupili. Codziennie jeździłam nią do szkoły, na zakupy, do przyjaciółek. PRZYJACIÓŁKI. Chodzi mi o moją dawną przyjaciółkę, Olivię. Niestety kiedy moi rodzice zmarli, zerwałyśmy ze sobą kontakt. Jakby to powiedzieć... Znudziłam jej się. A jeśli chodzi o Miran, to mieszkamy razem dopiero od kilku miesięcy. Wcześniej mieszkała ona na przedmieściach Los Angeles, a teraz mieszka ze mną w "Centrum Sław". Ale tak poważnie. Niedaleko mnie swoją siedzibę mają Liam Hemsworth oraz sama Angela Hart! Jest ona jedną z moich ulubionych modelek. Ale nie widuję jej "po sąsiedzku" ponieważ - jak już wspominałam - nie za często wychodzę z domu. Przez większość mojego wolnego czasu projektuję coraz to nowsze ubrania, ale jeszcze nie pokazałam ich żadnemu sławnemu projektantowi. Nie mówiłam o nich nawet rodzicom. Nigdy. Wiedzieli, że interesuję się modą i w ogóle, ale nie słyszeli nigdy o moich projektach. Nic im nie mówiłam, bo bałam się, że ich nie przyjmą, lub odrzucą moje starania. Jestem strasznie wrażliwa. Czasem nawet jedno słowo może złamać mi serce. Jestem jaka jestem, i nie chcę się zmieniać. Kiedyś moja mama powiedziała mi, że mogę być wzorem dla milionów ludzi. Nie rozumiałam jej. Przecież jestem zwykłym człowiekiem. Ale z biegiem czasu uświadomiłam sobie, o co tak naprawdę jej chodziło. Może kiedyś powiem tak mojej własnej córce, i ona tak samo będzie się zastanawiać, co miałam na myśli.
Droga na lotnisko zajęła nam niemalże 20 minut. Nie żebyśmy mieszkały jakoś blisko lotniska, co to, to nie. Lubię latać samolotami, wolę to przynajmniej bardziej niż podróż autem czy na przykład pociągiem, ale nie zniosłabym codziennego szumu nad domem i lękiem przed tym, że w końcu pewnego dnia, jeden jedyny samolot mógłby rozbić się tuż przed moim domem i zginęłoby przed nim wielu ludzi. Każdego dnia miałabym przed sobą obraz rozbijającego się samolotu i ludzi, którzy stracili w nim życie. Nie mogłabym na to pozwolić. OKROPNOŚĆ.
Kiedy wysiadłyśmy i Benny (mój osobisty szofer) wyciągnął nasze walizki z bagażnika, spojrzałam dokładnie na Miran. Od początku naszego wyjazdu, czyli odkąd wyszłyśmy z domu, była jakaś nieobecna, jakby stało się coś poważnego.
- Hej, wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze.
- Wszystko jest ok. Nie masz się czym przejmować. - oznajmiła. Stwierdziłam, że nie muszę już o nic pytać. Skoro mówi, że jest dobrze, to chyba rzeczywiście tak jest. Miran by mnie nie okłamała. Zawsze mówi mi praktycznie o wszystkim. Jednak to, że powiedziała to z lekką niepewnością w głosie i z niesmakiem na twarzy, nie dawało mi spokoju, i coś kazało mi dowiedzieć się, co się dzieje. Ale nie chciałam wtedy zaprzątać sobie tym głowy. Wiem, to trochę niemiłe w stosunku do Mirandy, ale uwierzcie mi, naprawdę zależy mi na tym, żeby zawsze ją wspierać i jej pomagać. Kocham ją najbardziej na świecie, i nie chcę, żeby cierpiała przez coś, lub przez kogoś. Załatwię to, gdy będziemy już w samolocie. Wtedy będę mieć na to więcej czasu. Ale teraz została mi tylko godzina, żeby przygotować wszystko do odlotu. A ciężko z tym będzie, bo widząc taki tłum przed wejściem do terminalu, to sądzę, że kolejki będą większe niż kiedykolwiek. A nie chciałabym się spóźnić na bardzo ważny dla nas lot.
- No dobrze, Benny. Dziękujemy za pomoc, ale teraz musimy już iść. Będziemy tęsknić. - mocno przytuliłam starszawego mężczyznę. On jest dla mnie jak dziadek, poważnie. Gdy rodziców nie było, bo musieli pracować, to cały wolny czas spędzałam z nim. To on mi zawsze pomagał, gdy nie było komu się wyżalić. Można powiedzieć, że Benny serio jest moją rodziną. Bardzo długo pracował dla moich rodziców. Teraz też to robi. Nie pracuje dla mnie, tylko dla nich. Byli przyjaciółmi. Mówił mi, że obiecał kiedyś mojemu ojcu, że cokolwiek się stanie, on zawsze będzie ze mną i nigdy mnie nie zostawi. On jest taki kochany.
- Do zobaczenia mała. - rzekł swoim mocnym głosem i odjechał.
Biegiem ruszyłyśmy do środka. Zaczęłyśmy załatwiać wszystko, od bagaży do biletów i nie minęło 40 minut, a już siedziałyśmy na wygodnych fotelach w samolocie.
"Proszę zapiąć pasy, za chwilę ruszamy" - rozległ się ponury głos pilota.
- Mirando, wiesz, że bardzo się o Ciebie martwię. Dlatego ponownie pytam, czy wszystko z Tobą w porządku?
- Clary, wszystko jest w jak najlepszym porządku! Jestem po prostu trochę zmęczona, ale nie martw się, zaraz to naprawię. - uśmiechnęła się lekko i cmoknęła mnie w policzek. Po chwili byliśmy już nad ziemią. Kątem oka zauważyłam, że Miran zasnęła. Nie wiedziałam, co mam myśleć, a przede wszystkim co mam robić. Czy wciąż próbować dowiedzieć się od Mirandy co się stało, czy może odpuścić i cieszyć się naszym wyjazdem? Jedno wiedziałam na pewno. Nie mogłam jej zostawić i udawać, że mam ją gdzieś. Może następnym razem powie mi, czy jest coś na rzeczy. Zależy mi na niej, tyle.

Ciąg dalszy nastąpi...

no i macie drugi rozdział! :)
przepraszam, naprawdę mocno przepraszam, że musieliście na niego tak długo czekać
zawsze, kiedy chciałam go dokończyć, wena mi po prostu uciekała
tak się wkurzałam...
coś myślę, że chyba zepsułam ten rozdział...
a co wy sądzicie? zachęcam do komentowania! bo coś nie widziałam komentarzy ani przy 1 rozdziale, ani przy naszym przepięknym trailerze. nie wiem nawet, czy go oglądaliście
ohoh, nie wybaczę
pozdro <3
Annson xo